emocje w głosie, praca nad głosem

Ciiii….Nie tak głośno!

Dzisiaj kilka uwag dla tych, którzy mówią zbyt głośno. Ale też dla tych, którzy muszą z nimi przebywać.

Jeśli często słyszysz od innych, że krzyczysz, mówisz podniesionym głosem lub sam masz wrażenie, że mówisz zbyt głośno, to czas, by się zacząć sobie nieco uważniej przysłuchiwać i odkryć, co konkretnie wpływa na to wrażenie. Nie chodzi oczywiście o głośne mówienie w sytuacji, gdy jesteś podekscytowany, rozpiera Cię energia, tryskasz entuzjazmem, bo wtedy głośniejsze brzmienie jest jak najbardziej naturalne i uzasadnione. Mam na myśli raczej permanentne i nieadekwatne do sytuacji podnoszenie głosu.

Pierwszym krokiem, który musisz wówczas wykonać jest odpowiedź na pytanie:

Jak mówisz?

To, co jest odbierane jako zbyt głośnie mówienie, w istocie najczęściej jest czymś zupełnie innym. Zwykle to wcale nie natężenie dźwięku decyduje, że postrzegamy ludzi jako mówiących zbyt głośno. Wrażenie, że ktoś na nas podnosi głos, bierze się z niewłaściwego sposobu tworzenia głosu, a co za tym idzie z irytującej barwy, zdradzającej napięcie. Jeśli mówimy tak, że głos jest „party”, wpychany „w głowę”, to owszem staje się on nośny (na czym przeważnie nam zależy), ale jest sporo wyższy, pozbawiony głębokich tonów i przypomina krzyk.

Żeby więc sprawdzić, czy i Ty przypadkiem nie należysz do grona mówiących w ten sposób, powinieneś sam siebie posłuchać i poobserwować w różnych sytuacjach. Sprawdź jak brzmisz, gdy jesteś zdenerwowany, rozdrażniony albo mocno zmobilizowany do działania, nastawiony na realizację ważnego zadania. Następnie sprawdź, czy brzmisz podobnie, gdy jesteś rozluźniony, zrelaksowany, spokojny. Jestem prawie pewna, że w takich chwilach brzmisz inaczej – niżej, głębiej, spokojniej. Gdybyś mówił w ten sposób na co dzień, nigdy nie usłyszałbyś „mów ciszej”.

Dlaczego tak mówisz?

Przyczyn może być wiele. Od tak banalnej jak niewielka wada słuchu, z której może sobie nawet nie zdajesz sprawy, czy częste używanie głosu w hałasie, po przyczyny natury psychologicznej.

Najczęściej jednak winne są emocje

W sytuacji, gdy w życiu jesteśmy zmuszeni (bądź tak nam się tylko wydaje) do walki , forsowania swoich racji, pomysłów, działania pod presją czasu, oczekiwań innych albo też własnych ambicji, zaczynamy mówić w taki właśnie napięty sposób, jakbyśmy głos podnosili. Im więcej takich sytuacji w Twoim życiu, tym większe prawdopodobieństwo, że ten sposób mówienie utrwali się jako naturalny dla Ciebie. To, co początkowo i dla Ciebie jest dziwne, z czasem zaczyna brzmieć coraz bardziej swojsko i tracisz czujność. Zaczynasz mówić, jakbyś na wszystkich pokrzykiwał albo miał do nich pretensje – głośniej niż powinieneś, ostrzej. Dobrze, jeśli w Twoim otoczeniu znajdzie się ktoś życzliwy i zwróci Ci na to uwagę zanim zrazisz do siebie innych ludzi. Będzie to właściwy czas, by spróbować zidentyfikować przyczyny i odkryć, od kiedy ten problem istnieje. Na marginesie tylko dodam, ze są ludzie, którzy mówią w ten sposób już od dzieciństwa, bo na przykład w dzieciństwie musieli mówić głośno, by w ogóle mieć szansę zostać zauważonym.

Jeśli będziesz w stanie określić moment, w którym problem zaistniał, będziesz też wiedział, jakim emocjom i sytuacjom z życia się szczególnie przyjrzeć. Nie jestem psychologiem, ale wiem (i powinien to wiedzieć każdy, kto pracuje nad głosem), że głosu nie można nigdy rozpatrywać, oceniać, diagnozować w oderwaniu od emocji.

Kolejne pytanie, które powinno się pojawić brzmi:

Co możesz z tym zrobić?

Jeśli odkryjesz, że napięcie w głosie i jego podniesiony ton mają przyczynę w silnych i ważnych emocjach, w dalekiej przeszłości, w relacjach rodzinnych czy zawodowych, to oczywiste jest, że dobrze by było się z tymi właśnie problemami zmierzyć. Najlepiej z pomocą psychologa, psychoterapeuty, innego specjalisty, który ma kompetencje, by służyć Ci pomocą.

Jeśli odkryjesz, że za taki stan rzeczy odpowiada ciągły pośpiech, gonitwa, stres, nadmiar obowiązków, zniecierpliwienie, działanie na podwyższonych obrotach, to istnieje spora szansa, że dasz sobie z tym radę sam.

Najpierw spróbuj przeorganizować swoje życie tak, by przynajmniej zminimalizować wpływ wyżej wymienionych czynników. Później pracuj nad wyciszeniem. I w tym z pomocą przyjdzie Ci właściwy oddech, czyli tzw. oddech przeponowy, który nie tylko lepiej dotlenia organizm, ale też uspokaja. Głęboki, spokojny oddech przeponowy jest charakterystyczny dla stanu relaksu i nawet jeżeli do tego stanu Ci daleko, a będziesz oddychał w ten sposób,  Twój organizm z czasem zrozumie, że może wyłączyć mechanizmy działające w stresie, takie jak chociażby nadmierne napięcie mięśni biorących udział w tworzeniu głosu.  Szczególnie opornym na rozluźnienie polecam różnego rodzaju treningi relaksacyjne, wśród nich te najbardziej popularne, czyli trening autogenny Schultza czy trening progresywny Jacobsona. Nie bez znaczenia jest też każda aktywność fizyczna, która sprzyja rozluźnieniu: ćwiczenia rozciągające (by zapobiegać charakterystycznemu dla stresu kurczeniu się mięśni), pilates, joga.

Jeśli zaczniesz dobrze oddychasz i dasz sobie szansę na rozluźnienie, Twój ton głosu się zmieni. Zaczniesz brzmieć spokojniej i niżej. I choć poziom decybeli, jaki wydobywa się z Twojego gardła, wcale się nie zmieni, będziesz postrzegany jako osoba mówiąca ciszej.

To jeszcze nie koniec pracy na rzecz „wyciszenia”.  Musisz się wykazać dużą uwagą, gdy mówisz, żeby nie wrócić do starych, złych nawyków.

Jeśli słyszysz, że zaczynasz wypowiedź napiętym, podniesionym głosem, przerwij na chwilę, pomyśl o rozluźnieniu, zrób głęboki wdech przeponowy i zacznij jeszcze raz – spokojniej i swobodniej, wyobrażając sobie, że Twój głos wydostaje się z gardła wraz z dużą ilością powietrza i trafia na przednią część podniebienia twardego. W proces przemiany swojego głosu możesz zaangażować też najbliższe, życzliwe Ci osoby, które upoważnisz do tego, by zwracały Ci uwagę za każdym razem, gdy usłyszą, że zaczynasz podnosić głos. Dzięki temu będziesz w stanie szybko zareagować i nie brnąć w utrwalanie nieprawidłowych wzorców.

Uwierz mi, z czasem tych uwag będzie coraz mniej, aż kiedyś ze zdziwieniem zdasz sobie sprawę, że nikt już Cię nie ucisza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *